K. Wilkoszewska, Wariacje na postmodernizm
Radość fragmentów
Krystyna Wilkoszewska
Wariacje na postmodernizm
Wydawnictwo Universitas
Kraków 2008
wyd. II
Tak ci powiem na postmodernizm. Chuj wie, co to jest.
Andrzej Stasiuk
Bardzo często używa się dzisiaj pojęcia postmodernizmu do opisu zjawisk z różnych dziedzin. Możemy usłyszeć, że dana powieść, płyta, budynek, obraz czy film są postmodernistyczne. Postmodernistyczne, czyli jakie?
Wilkoszewska we wstępie pisze, że pojęcie to stało się czymś w rodzaju „słowa-wytrychu”. Jest ono jak parowiec umożliwiający przewiezienie rozmaitych treści, niejednokrotnie ze sobą sprzecznych. Czasami zwalnia z konieczności sprecyzowania, co właściwie mamy na myśli i z czym mamy do czynienia, bowiem gdy mówimy „postmodernistyczny”, to wiadomo, że „heterogeniczny” i „pluralistyczny”, a więc odwołujący się do wielu kontekstów i źródeł, które w każdym z przypadków różnią się oczywiście i wymagają odrębnego zbadania. Niestety bywa i tak, że pojęcie to stosuje się jako tani wybieg zawierający w sobie „wszystko i nic”.
Kiedy zaczął się postmodernizm? Kto pierwszy i w jakich okolicznościach zastosował to pojęcie? Jakie są jego podstawowe symptomy? Jak postmodernizm wyraża się w sztuce?
Wariacje... znanej i cenionej badaczki postmodernizmu to błyskotliwe i zwięzłe szkice, które wprowadzają czytelnika w zagadnienie postmodernizmu począwszy od genezy samego pojęcia. Już sama definicja dostarcza wielu komplikacji („Ambiwalentne treści wprost rozsadzają pojęcie”) (s. 8). Nie ona jednak wydaje się najważniejsza, lecz zakres samych zagadnień, które Wilkoszewska wylicza. I tak, wśród nich znajdziemy m.in.: „pytania o rozum i racjonalność, pytania o rolę racjonalnego i humanistycznego oświecenia dla kulturalnego i politycznego oblicza zachodniego świata, zagadnienie śmierci podmiotu i posthistoryczność, stosunek do kategorii prawdy, problem nowej wrażliwości w obrębie świadomości estetycznej” (s. 9).
Bardzo istotny jest tutaj stosunek postmodernizmu do moderny. Nie jest on epoką kolejną, czy poruszającą zupełnie nowe zagadnienia, zajmuje natomiast wobec niej „postawę pytającą”, redefiniuje modernistyczne problemy i we współczesnym świetle przedstawia ich świadomość. Wilkoszewska pisze nawet, „że postmodernizm stanowi spełnienie modernizmu: co w modernie było jedynie projektem, znajduje obecnie swe urzeczywistnienie” (s. 13).
To, co doprowadzało twórców modernistycznych do smutku, depresji i melancholii, czyli niemożność scalenia świata, jego rozsypanie się i fragmentaryzacja, myśliciele i artyści postmodernistyczni przyjmują jako naturalną kolej rzeczy, a nawet witają stan ten z radością.
Autorka odwołuje się do Lyotarda, który jako pierwszy z filozofów posłużył się pojęciem postmodernizmu w 1979 roku. Uważa on bowiem, iż poza utratą idei jedności wyzbyliśmy się także potrzeby jej posiadania, „przezwyciężyliśmy perspektywę całości i jedności także w aspekcie nostalgicznym” (s. 16).
Książka przedstawia kluczowe dla postmodernizmu problemy i zagadnienia. Autorka uważnie śledzi wielowątkowość zjawiska, przytacza wiele punktów widzenia, zarówno te krytyczne, jak i afirmacyjne ujęcia spokojnie systematyzuje, ułatwiając tym samym zrozumienie kontekstu i złożoności, stroni jednak od syntezy i kategoryzacji. Przygląda się postmodernizmowi życzliwym okiem, zarysowując horyzont, który nie uzurpuje sobie konieczności wyciągania ostatecznych konkluzji. Wilkoszewska sugeruje, by pozostać przy tym, że postmodernizm jest jedynie „kategorią pozwalającą odróżnić teraźniejszość drugiej połowy XX wieku od bliższej i dalszej przeszłości, a sens owej różnicy jest właśnie, w trakcie postmodernistycznej dyskusji, wypracowywany” (s. 19).
Autorka przedstawia sylwetki i główne wątki myśli najważniejszych filozofów postmodernistycznych – w większości wywodzących się z Paryża – jak wspomniany wcześniej Jean-François Lyotard, twórca dekonstrukcji Jacques Derrida (który chętniej odpowiadał, czym dekonstrukcja nie jest, aniżeli czym jest). Inni myśliciele przywoływani w książce to Gilles Deleuze i Félix Guattari – ich filozofię w otwarty i nowatorski sposób przybliża figura kłącza:
„Kłącze nie rozpoczyna się ani nie kończy, jest zawsze w otoczeniu, pomiędzy rzeczami, miedzy-byt, intermezzo (...) Drzewo narzuca czasownik »być«, zaś kłącze ma jako pasmo koniunkcję »i...i...i«. W koniunkcji tej tkwi zawsze dość siły, by zrzucić i wykorzenić czasownik »być«. Dokąd idziecie? skąd przybywacie? gdzie chcecie dotrzeć? są pytaniami całkiem bezużytecznymi” (s. 70).
Pojawia się także socjolog, Jean Baudrillard, twórca m.in. takich wynalazków językowych, jak „symulakry” i „hiperrealność”, znany głównie we Francji filozof-urbanista Paul Virilio, a także inni filozofowie-postmoderniści. Wśród nich: Fredric Jameson oraz bardziej znani w Polsce Richard Rorty, Gianni Vattimo (Universitas w serii Horyzonty nowoczesności wydał jego bardzo ciekawą książkę Koniec nowoczesności w przekładzie Moniki Surmy-Gawłowskiej) i Wolfgang Welsch (autor Naszej postmodernistycznej moderny).
Na drugą część książki składają się teksty poświęcone sztuce: literaturze i architekturze oraz malarstwu i rzeźbie, by na filmie zakończyć. Z filmem o tyle jest kłopot, iż jako dziedzina sztuki jest on najmłodszy, zatem wciąż poszukujący i trudno tu mówić o jakichś radykalnych przemianach czy postmodernistycznych przedstawicielach. Takim jedynym niezwykłym twórcą wydaje się autorce Peter Greenaway.
Wydaje mi się, że zaletą książki jest jej akademicki charakter. Każdą z części poprzedza staranie przygotowany rys historyczny – tak jest również w przypadku literatury, gdzie Wilkoszewska przywołuje klasyczne już dziś teksty Johna Bartha Literatura wyczerpania i Susan Sontag Przeciw interpretacji. Później pojawia się cały ogrom nazwisk pisarzy, których określić można mianem postmodernistycznych.
Skromne zamierzenie autorki – a było nim „przedstawienie bogactwa wariantów”, jakie może przybierać postmodernizm w obszarach myśli filozoficznej oraz twórczości artystycznej – jest w pełni i pomyślnie zrealizowane. Można również zaryzykować stwierdzenie, że, choć z zachowaniem dystansu i zimnego oglądu sytuacji, książka napisana jest w postmodernistycznym duchu. Jej lektura przypomniała mi sytuację, gdy na ostatnim roku studiów, chcąc pisać pracę magisterską poświęconą filozofii Bergsona, zwróciłem się do pani Wilkoszewskiej z niefortunnie sformułowanym pytaniem „Przepraszam, Pani doktor...”, na co otrzymałem odpowiedź: „Nie jestem doktorem. Ja jestem profesorem, proszę Pana”. Gdy trochę znużony wracam do Wariacji na postmodernizm, myślę sobie, że takiej książki żaden doktor nie byłby w stanie napisać.