P. Martin, Seks, narkotyki i czekolada
Przyjemne i smaczne
Paul Martin
Seks, narkotyki i czekolada
Wydawnictwo Muza
Warszawa 2010
„Sex and drugs and rock and roll” – śpiewał w końcu lat 70. Ian Dury, opisując sens życia swojego pokolenia: młodych hedonistów, nastawionych na skrajne doznania i egzotyczne przyjemności. Dlaczego ich życie – mimo całego swego bogactwa – było tak pełne kontrastów, nierzadko krótkie i koniec końców nieszczęśliwe? Na te oraz szereg innych pytań odpowiada książka Paula Martina Seks, narkotyki i czekolada.
Z pewnością każdy, kogo przyciągnie smaczny tytuł, zastanawia się, co jest jej właściwym tematem. Nie jest tajemnicą, że o seksie i narkotykach (a także czekoladzie!) napisano już wiele prac z zakresu biologii, psychologii czy socjologii, a półki księgarń wypełnia beletrystyka, starająca się przedstawić owo zagadnienie w mniej lub bardziej artystyczny sposób. Autor bynajmniej nie zamierza powielać schematów: seks, narkotyki i czekolada to jedynie przystawka do jego rozważań.
Tematem książki Paula Martina jest przyjemność: we wszystkich możliwych formach, ale też w bardzo wąskim znaczeniu. Bo czym ona tak naprawdę jest? Autor podkreśla, jak subtelna w naszym odczuciu zdaje się być granica pomiędzy przyjemnością a szczęściem, pożądaniem czy wreszcie uzależnieniem. Dla nauki natomiast (i samego człowieka, rzecz jasna) różnica ta ma niebagatelne znaczenie.
Martin, z wykształcenia biolog i psychiatra, traktuje przyjemność przede wszystkim jako sprytne narzędzie ewolucji. Dlaczego zasób przyjemnych doznań jest tak ubogi w porównaniu z przykrymi? Dlaczego przyjemność jest tak krótkotrwała? Czemu tak często pożądamy rzeczy trudnych albo bolesnych? Co pociągającego jest w ryzyku? Z jakiego powodu przedkładamy gwałtowne doznania nad spokojne, długotrwałe przyjemności? Na wszystkie te pytania, nurtujące filozofów od wieków (a nas o każdym poranku) autor znajduje prostą odpowiedź: to ewolucja narzuca nam ten lub inny sposób postępowania, aby chronić nasze istnienie i zachęcać do ciągłego rozwoju.
Nie znaczy to jednak, by Martin skupiał się jedynie na biologii. Zręcznie i z humorem lawiruje pomiędzy opisem chemicznych procesów zachodzących w mózgu człowieka, a ich filozoficzną interpretacją. Historię narkotyków uzupełnia o psychologiczne i socjologiczne badania nad uzależnieniami, a opisy „seksualnych bestii” przeszłości przeplata z ograniczeniami nakładanymi przez judaizm, chrześcijaństwo czy islam. Różnorodność źródeł i dziedzin, z jakich korzystał Martin, jest doprawdy imponująca: jego książka to prawdziwa intelektualna przekąska.
Warto też wspomnieć, że autor nie skupia się jedynie na badaniach i opisie. Wielokrotnie (pisząc np. o uzależnieniu od narkotyków) zastanawia się, jak dany problem można by rozwiązać, jakie koszty byłyby z tym związane i czy nauka jest w stanie wprowadzić swoje koncepcje w życie. Kończąc książkę, daje także czytelnikowi rady, jak skutecznie a bezboleśnie czerpać przyjemności z życia – nawet kosztem oszukanej natury.
A skąd w tytule książki niewinna czekolada? Martin uwielbia bawić się z czytelnikiem. Niemal każdy akapit zawiera jakieś zabawne spostrzeżenie lub anegdotę. Przede wszystkim jednak autor bawi się z nami w intelektualną i emocjonalną grę, druzgocąc mity albo podkreślając oczywistości. Przy czym nie jest to – jak mogłoby się wydawać – walka z tabu. To raczej ośmieszenie pewnych schematów myślenia i odsłanianie rzeczy prostych, a nieuświadomionych. Autor w obiektywny i rzeczowy sposób stara się nam udowodnić chociażby to, że nasz mózg nie zawsze działa zgodnie z regułami ekonomii, pewne używki czy czynności zabronione przez prawo i religię mogą się okazać mniej groźne niż te powszechne i legalne, a markiz de Sade to największy w historii miłośnik... czekolady.
Jeżeli książce Martina można cokolwiek zarzucić, to jedynie brak pewnej osi przewodniej. Autor rozpoczyna swoją pracę życiorysami kilku sławnych hedonistów, a następnie trzy rozdziały poświęca kolejno: seksowi, narkotykom i czekoladzie. Dopiero później skupia się na właściwym temacie, czyli „mechanizmie” przyjemności i pożądania. W kolejnym rozdziale znów powraca do hedonistów i poszukiwaczy wrażeń, by w następnym przejść do różnic pomiędzy przyjemnością a powiązanymi z nią uczuciami: szczęściem, nudą i bólem. Rozdział o uzależnieniu jest z kolei przedzielony kilkudziesięcioma stronami (znów poświęconymi seksowi i używkom), zanim powróci do hazardu i obżarstwa. Dopiero na zakończenie przedstawione zostają proste a powszechne przyjemności w rodzaju uprawiania ogródka czy oglądania telewizji. W rezultacie autor często się powtarza lub gubi wątek, by powrócić do niego dopiero za parędziesiąt stron. Niemniej jednak książkę czyta się łatwo i przyjemnie. Spora w tym zasługa humoru Martina i jego znakomitego, godnego pisarza stylu – którego polski przekład Anny Dzierzgowskiej bynajmniej nie zatracił.
Martin ledwo wspomina o czytaniu książek. A szkoda. „Seks, narkotyki i czekolada” jest jedną z tych pozycji, które czyta się z prawdziwą przyjemnością – niezależnie od tego, czy potraktujemy ją jako pracę naukową, czy lekturę na chłodny, zimowy wieczór. Każdemu polecam więc tę nieco demoralizującą, acz smaczną jak czekoladka książkę.