P. I. Kalwas, Dom
Dom z rzeczy i wyobraźni
Piotr Ibrahim Kalwas
Dom
Wydawnictwo JanKa
Pruszków 2010
Piotr Ibrahim Kalwas przyjął w 2000 roku islam i zaczął odwiedzać kraje współwyznawców. Owocem tych podróży jest pięć książek. Wszystkie, jak mówi sam autor, opowiadają o „spotkaniu z Innym”. Ostatnia z nich nosi tytuł Dom i została napisana po przeprowadzce Kalwasa do Aleksandrii. Jest to bardzo osobisty, indywidualny obraz odbioru egipskiej rzeczywistości. Doświadczenie „spotkania z Innym” zostało opisane w nietuzinkowy sposób. W tekście właściwie brakuje ludzi. Owszem, natkniemy się na nieruchome postaci staruszków lub zawodzących sprzedawców arbuzów, Arabów, czasem Żydów i Chińczyków, ale nawet wtedy na pierwszym planie widoczny jest autor, nie mieszkańcy Aleksandrii. Co więcej, Piotr Ibrahim Kalwas bawi się z czytelnikiem, częściowo ujawniając mu proces pracy nad książką: zbieranie materiałów, ich segregowanie. Widzimy go chodzącego po mieście słynnej starożytnej biblioteki z dyktafonem w kieszeni i telefonem komórkowym z wbudowanym aparatem fotograficznym w peerelowskiej aktówce. Możemy rzucić okiem na notatki, w którym skrupulatnie zapisuje powtarzające się każdego dnia motywy – rytm codzienności.
Autor równolegle pokazuje nam dwa – a właściwie trzy – miejsca. Aleksandrię – miasto w którym obecnie mieszka, Warszawę jako miasto swojego dzieciństwa i Warszawę pierwszej dekady tzw. „Wolnej Polski”. Połączenie to osobliwe, tym bardziej, że na każde z tych miejsc Kalwas patrzy z innego, wyjątkowego punktu widzenia. Do miasta dzieciństwa wraca poprzez przedmioty, detale, które potrafi przedstawiać z niezwykłym kunsztem. Obraz ten odmalowuje jako magiczny mikroświat. To wspomnienie wyraźnie mityzowane, zresztą sam autor przyznał, że Warszawa okresu PRL-u to jego „Raj utracony”. Tej czułości brakuje w spojrzeniu na Polskę i Warszawę współczesną. Autor, nie bez podstaw, krytykuje rodaków za prostactwo i żulerstwo, choć po lekturze książki pozostaje gorzkie wrażenie, że „Polski Cham” to jedyne co obecnie Kalwas widzi w ojczystym kraju, a świat jest dla niego czarno-biały. Z kolei Aleksandria, pokazana poprzez tłuste plamy na obdartych z tynku murach, zamienia się w przestrzeń baśni, gdzie zaciera się granica między światem wyobraźni a rzeczywistością. Zapach czosnku i tajemniczy wynalazca maszyny latającej są równie istotnymi elementami w tym kalejdoskopie doznań, zaczerpniętych z różnych miejsc i czasów. Pogodzenie się z tą niebywałą mieszanką socjalizmu spod znaku Gomułki i śródziemnomorza chwilami jest dla czytelnika wyzwaniem.
Autor zadziwia swoim czułym, pełnym uwagi spojrzeniem na przedmioty. Pochyla się nad błahymi z pozoru śladami czyjejś obecności, jakichś codziennych historii. W przejmujący sposób opisuje fakturę starego muru, zapach kociego moczu, wyrzuconych na brzeg morza glonów i rozgrzaną słońcem skórę. To prawdziwy mistrz świata rzeczy. Kalwas wydaje się dostrzegać w nich ślady życia, swoim świeżym spojrzeniem nadaje im nową wartość. Dzięki temu świat przedstawiony w książce przypomina nieco muzeum osobliwości: Polska Kronika Filmowa AD 1971, odrobina filozofii Bergsona prosto z windy (tylko do 8 piętra), mrówki w meczecie, „ostatni dzień lata”, zardzewiały klucz na chodniku, alkoholicy rzygający w bramie, rozpędzona taksówka, koralik w kieszeni, kolonie w Starachowicach. Wszystko bez ścisłego związku. Unoszące się w stanie nieważkości, w onirycznej mgle.