Pytania do źródeł: Roman Reinfuss
Pytania do źródeł: Roman Reinfuss
(red.) Małgorzata Szczurek
Muzeum Etnograficzne w Krakowie
Kraków 2009
Muzeum Etnograficzne im. Seweryna Udzieli w Krakowie książką pt. Pytania do źródeł: Roman Reinfuss zainicjowało nowy cykl wydawniczy. Nota redakcyjna informuje o dwóch jego celach. Po pierwsze – przedstawienie dorobku naukowego zgromadzonego przez minione pokolenia etnografów-muzelogów. Po drugie – dialog z przeszłością, szukanie inspiracji u związanych z krakowskim muzeum „klasyków” polskiej etnografii oraz przedstawienie walorów ich intuicji badawczych i możliwości kontynuacji. Tytułowe Pytania do źródeł zadają trzy autorki, dwie antropolożki i artystka: Ewa Rossal, Magdalena Zych i Anna Mokrzycka.
Wybranie Romana Reinfussa na bohatera pierwszej książki, mającej za cel zmierzenie się przez Muzeum Etnograficzne z własną historią, nie powinno budzić wątpliwości. Od 1936 roku był on związany z Muzeum Etnograficznym w Krakowie. Pracę zaproponował mu ówczesny dyrektor, Seweryn Udziela. Współpraca między nimi nawiązała się jeszcze w trakcie studiów prawniczych Romana Reinfussa. Niedługo po uzyskaniu tytułu magistra prawa podjął studia etnograficzne pod kierunkiem Kazimierza Dobrowolskiego. Przygodę z etnografią rozpoczął jednak wcześniej. Odbywał częste wycieczki w Beskid Niski, co związane było z fascynacją kulturą Łemków. W trakcie wojny, będąc zatrudnionym w charakterze dozorcy Muzeum Etnograficznego, chronił zbiory muzealne i organizował tajne seminaria etnograficzne. Po jej zakończeniu wrócił na stanowisko kustosza. W roku 1945 uzyskał tytuł doktora za pracę o Łemkach jako grupie etnograficznej. Brał czynny udział w organizowaniu Katedry Etnografii na Uniwersytecie Wrocławskim. W 1946 roku objął kierownictwo sekcji zdobnictwa w Państwowym Instytucie Badań Sztuki Ludowej PAN. Był postacią ważną dla polskiej etnografii, a przede wszystkim dla krakowskiego Muzeum Etnograficznego. Jeszcze raz należy podkreślić, że nie można było trafniej rozpocząć „rozliczeń” z historią, niż od tej postaci.
Współcześnie w Polsce, w świadomości średnio rozgarniętego absolwenta etnografii, Roman Reinfuss jest postacią raczej marginalną. Studenci rzadko mają sposobność usłyszenia o nim, a być może wcale. Wspomina się go raczej przy okazji zagadnień związanych ze sztuką ludową, czy pisząc o Instytucie Sztuki PAN. Źródeł tego stanu rzeczy należy szukać w „słynnym” przewrocie w polskiej etnologii lat 80. Zwrot w kierunku etnologii interpretatywnej, refleksyjnej, symbolicznej i każdej innej, prowadzonych na coraz wyższych meta-meta poziomach teoretycznych, zmarginalizował osiągnięcia powojennych badaczy. Dewaluowanie ich metod i zainteresowań ma daleko idące konsekwencje, nadal odczuwalne. Jednym z efektów było (być może jest) zepchnięcie słynnego „bycia w terenie”, prowadzenia badań etnograficznych, w tym robienia wywiadów, do roli reliktu lub anegdotycznego epizodu w trakcie studiów. Poświęcenie książki Romanowi Reinfussowi z pewnością przyczyni się do otwarcia na interpretacje starych – zapomnianych, a nie zawsze skazanych na niepowodzenie – sposobów uprawiania etnologii. Dowartościowanie postaci krakowskiego etnografa to próba powrotu do korzeni. To zadanie pytania źródłom, których w polskiej myśli etnologicznej nie brakuje.
Na książkę składają się trzy rozdziały. Pierwszy – Szkicownik etnograficzny – to reprint jednego z wielu zeszytów z rysunkami pozostawionych przez Romana Reinfussa. Ten publikowany pochodzi z lat 1930-1931. Znaleźć w nim można szkice elementów ubioru, architektury, kapliczek, szałasów pasterskich i dzwonnic z Łemkowszczyzny.
Drugi rozdział zawiera dwa reportaże jego autorstwa, wydrukowane w 1935 roku w gazecie „Tempo Dnia”. Są one właściwie zapisem dwóch wypraw na Łemkowszczyznę, zatytułowanych Na nartach po Łemkowszczyźnie i Rowerem po Łemkowszczyźnie. Towarzyszem wypraw Romana Reinfussa w Beskid Niski był jego kolega, znany tylko z imienia, Mietek.
W trzecim rozdziale zamieszczono trzy próby opisu i interpretacji rysunków oraz reportaży Romana Reinfussa. W pierwszej, zatytułowanej Etnografia jest tuż obok, Ewa Rossal nakreśla jego drogę do etnografii. Porównuje biografię krakowskiego etnografa z biografiami Bronisława Malinowskiego, Clifforda Geertze'a i Claude'a Lévi-Straussa. Wszystkich ich łączy fakt, że zanim zostali etnologami, interesowali się innymi dziedzinami wiedzy naukowej. Cała trójka „nawróciła się” na etnografię, wcześniej doznając iluminacji. Z tekstu wrocławskiej antropolożki dowiedzieć się można o fascynacji Romana Reinfussa kulturą Łemków, o wycieczkach w Beskid Niski oraz o formowaniu się jego „wrażliwości” etnograficznej. Duży wpływ – według Ewy Rossal – na sposób uprawiania etnografii miała jego praktyka notarialna. Kontakt z mapami, szczegółowe opisy, dbanie o detale, przełożyły się na zainteresowania badawcze „pasjonata Łemków”. W jego wykonaniu etnografia była nauką inwentaryzującą, rejestrującą odchodzące zjawiska kultury ludowej. Wiązało się to także z „moralnym” uczuciem ratowania znikających fenomenów, o którym Roman Reinfuss wspominał w licznych wypowiedziach prasowych. Niewiele osób wie, jak sugeruje Ewa Rossal, o używaniu przez niego w badaniach etnograficznych aparatu i... filmu. Okazuje się, że był wielkim zwolennikiem wykorzystywania tych technik na potrzeby etnografii, jednym z pierwszych w Polsce.
Magdalena Zych we fragmencie pt. Szkice kółkiem opisuje postać Romana Reinfussa trochę „od kuchni”. Interesuje ją bardziej jego portret psychologiczny, temperament, niż wymiar etnograficzno-naukowy. Pojawia się tu również porównanie do biografii Andrzeja Bobkowskiego.
W trzecim szkicu, zatytułowanym Anatomia rękawiczki, czyli obrona czułości, Anna Mokrzycka zajmuje się Szkicownikiem. Jest on dla autorki przyczynkiem do refleksji nad wrażliwością artystyczną Romana Reinfussa. Zastanawia się, jaki wpływ na postrzegania świata ma rysunek jako taki, jaka jest jego wartość? Jakie relacje zachodzą między rysunkiem i rysującym?
Punktem odniesienia dla autorek jest postać Romana Reinfussa, to ona stanowi spoiwo łączące w całość wszystkie artykuły. Za cel stawiają sobie spojrzenie na twórczość naukową, reportażową i plastyczną bohatera książki. Połączenie odległych, a w tym wypadku jednak bliskich sobie sposobów oglądu i opisu rzeczywistości oddaje złożoność postaci krakowskiego etnografa. Jednocześnie czytelnik otrzymuje sposobność skonfrontowania interpretacji z materiałem wyjściowym, co zdarza się sporadycznie. Prowokuje to czytelnika, by „włączył się do damskiego tercetu”. W tym tkwi z pewnością podstawowa wartość tej pozycji bibliograficznej.
Prawem recenzenta pozwolę sobie dorzucić „trzy grosze” bądź poszerzając, bądź polemizując z wyżej wspominanymi autorkami, nie odnosząc się do nich z osobna. Mam nadzieję, że męski głos nie zaburzy harmonii wypowiedzi zawartych w książce.
Bycie etnologiem, wbrew pozorom i wypowiedziom wielu badaczy, nie wymaga specjalnych predyspozycji. W ogólności nie jest tak, że jesteśmy predestynowani do jakiejś działalności, czy to naukowej, technicznej, plastycznej, czy jakiejkolwiek innej. Wiele naszych dyspozycji, zdawałoby się naturalnych, czy też biologicznych, kształtuje się w procesie akulturacji. To kultura nas modeluje. Naturalność jest w tym sensie czymś wtórnym, pozornym nawet. Pisał o tym Marcel Mauss przy okazji obserwowania sposobów posługiwania się ciałem. Tak też i Roman Reinfuss został przez kulturę uformowany.
Nie uważam też jakoby etnologia była rodzajem powołania. W jakimś momencie życia decydujemy się „wyznawać” jakąś naukę (na poparcie przywołam nazwisko historyka nauki Thomasa Kuhna i jego książkę Struktury rewolucji naukowych). Przyczyny tego wyboru mogą być rozmaite. Jeżeli przyjmiemy to zastrzeżenie za prawdziwe, to wszystkie nauki, nie tylko etnologia, nabierają konfesyjnego charakteru. Względnie żadna nie posiada tej cechy. Warto zastanowić się nad tym „mesjanizmem” etnologa, powtarzanym niczym buddyjska mantra czy katolickie Kyrie eleison. Większość naukowców, o ile nie wszyscy, zajmuje się tym, co ich „swędzi”, jak zwykł mawiać Albert Einstein. Roman Reinfuss nie jest wyjątkiem. Łemkowie, podróże, fotografia, film, etnografia, z pewnością go „swędziały” i to bardzo.
Zestawienie, poczynione przez Ewę Rossal, „biografii naukowej” Romana Reinfussa z takimi „tuzami”, jak Clifford Geertz, Bronisław Malinowski, czy Claude Lévi-Strauss dowodzi, że polska etnologia nie jest zjawiskiem odosobnionym, powstającym na obrzeżach głównych problemów badawczych, sposobów myślenia i ujmowania zjawisk kultury. Kompleksy względem zachodnioeuropejskiej i amerykańskiej etnologii czy antropologii kulturowej możemy schować do kieszeni.
Szczególnie ważne wydaje się zwrócenie przez Romana Reinfussa uwagi na poczucie zobowiązania względem badanej społeczności. W podobny sposób wypowiada się m.in. Raymond Firth: „Gdy zetknąłem się z głodem u Tikopian, byłem zmuszony do przyjęcia oficjalnego stanowiska w administracji. Czułem się wówczas zobligowany przez względy humanitarne, aby przedsięwziąć wraz z rządem i ludźmi, których dotknął głód, właściwe środki mające poprawić sytuację”. Odczucia brytyjskiego antropologa i krakowianina są zbieżne. Z pewnością obaj wzajemnie nie czytali swoich artykułów. Podobieństwo wypowiedzi zdaje się tym bardziej znaczące.
Na koniec, chciałbym zastanowić się nad pierwszą frazą tytułu, a przypuszczam również całej serii. Powrót do korzeni czy też zdawanie pytania źródłom zakłada, nie wprost, utratę z nimi kontaktu. Potrzeba nowego ich odczytania jest potrzebą wynikającą z odcięcia od nich. Pojawienie się refleksji nad historią, także własną, wynikać może z żądzy wiedzy, niczym nieuzasadnionej ciekawości. Może być również poszukiwaniem sensu, a to wskazuje na jego zagubienie. Co skłoniło mnie do takiego odczytania? Przede wszystkim ten fragment, w którym redakcja tomu pisze: „będziemy przyglądać się na nowo naszej – muzealnej i etnograficznej – tradycji. Tylko stawiając jej pytania, a niekiedy podając w wątpliwość lub nawiązując z nią twórczy spór, sprawiamy, że pozostaje żywa i wciąż może inspirować” (str. 85). Pytania do tradycji, nawiązywanie z nią dialogu, próby pozostawianie jej przy życiu, jak poucza etnograficzna praktyka, wiążą się z jej obumieraniem. Refleksja nad tradycją, która w swej definicji winna być bezrefleksyjna, wskazuje na poszukiwanie podstaw, ponownego usensowniania.
Pytania do źródeł: Roman Reinfuss nie jest książką naukową w sensie ścisłym. Uznać ją należy za publikację popularyzatorską, godną polecenia przede wszystkim osobom, które nie miały okazji zapoznać się z postacią Romana Reinfussa. Książka nie jest obszernym komentarzem do działalności naukowej krakowskiego etnografa, lecz raczej albumem wspomnieniowym.