P. Declerck, Rozbitkowie
Niemoc badacza
Patrick Declerck
Rozbitkowie. Rzecz o paryskich kloszardach
Wydawnictwo Muza
Warszawa 2004
Rozbitkowie to tekst bezkompromisowy, wypełniony surowym, naturalistycznym opisem świata kloszardów oraz paryskich instytucji pomocy społecznej. Książka belgijskiego autora powinna zainteresować studentów antropologii, którzy zajmują się problematyką miejską, relacjami pomiędzy napiętnowanymi a normalsami. Mniej zajmujące pozostają spostrzeżenia autora jako psychoanalityka, choć Declerck umiejętnie rozłożył akcenty i posłużył się teorią Freuda w drugiej części książki. Osobiste zaangażowanie badacza, który miał odwagę zostać bezdomnym, to kolejny atut tej niezwykłej antropologicznej relacji. Autor przez piętnaście lat pracował w podparyskim szpitalu psychiatrycznym w Nanterre, placówce stworzonej w celu leczenia bezdomnych. Szczególnie interesujący dla etnologów wydaje się podrozdział Nanterre. Zima 1985, opisujący pierwszy pobyt narratora w terenie.
Declerck, pisząc Rozbitków zrezygnował z języka nauki, uznając, iż zachowanie obiektywizmu będzie trudne lub wręcz niemożliwe, szczególnie, jeżeli deklaruje we wstępie, iż „Przez większość czasu ich [kloszardów] nienawidzę”. Nienawiść, nienazwana niechęć do władz stolicy Francji i obojętności ludzi, niezwykle wyraźnie zarysowana w rozdziale Puk umarł, wiąże się z niemocą człowieka-badacza wobec postaw społecznych. Rosnącą stopniowo bezsilność autora można zrozumieć w kontekście doświadczeń, którymi Declerck dzieli się z czytelnikami. Przebywanie w gronie osób okaleczonych psychicznie, jak zauważa, wzbudza w nas niepokój. Uczucie to wywołuje w czytelniku wyczerpująca etnograficzna relacja z terenu: droga człowieka z ulicy do ośrodka pomocy społecznej, historie życiowe kloszardów, opisy wynędzniałej cielesności. Declerck nie skrywa prawdy o kloszardach, mówi o ich stopniowym odczłowieczaniu. Sam traktuje swoją relację jako „opowieść o nabieraniu świadomości”, czym jest człowieczeństwo. Balansuje na granicy badacza wtopionego w pejzaż noclegowni i człowieka, dla którego „tamten” świat – pozornie poukładany – wydaje się zbiorem aberracji. Odczucia odrazy, wstrętu, które wypełniają kolejne rozdziały, wyjaśniają słowa przyjaciela autora z pierwszych stron książki „oto jesteśmy w piekle”.
Declerck rezygnuje z moralizowania, które w kontekście wydarzeń oraz przedstawionych postaci byłoby trudne w odbiorze, a zarazem ujawnia swoją empatię dla ludzi upadłych, gdyż, jak sam przyznaje, stan kloszarda „wydaje się w dużej mierze nieodwracalny”. Ta konstatacja dowodzi prawdziwości świadectwa Rozbitków. Etnograf–lekarz nie potrafi obojętnie przejść obok problemu bezdomności, gdyż tyle lat swojego życia poświęcił na ratowanie ludzi skazanych na powolną śmierć. Zarazem nie daje prostej odpowiedzi jak przeciwdziałać kloszardyzacji. Zarysowana w rozdziale Od histerycznego miłosierdzia do racjonalnego bezpieczeństwa propozycja zmian struktury opieki społecznej wydaje się tylko próbą zwrócenia uwagi na błędy, jakie istnieją we francuskim systemie. Autor powstrzymuje się przed tworzeniem całościowego projektu przekształceń, doskonale wie, że tego rodzaju działania mogą jedynie skrzywdzić beneficjentów, gdyż w pierwszej kolejności powinniśmy nauczyć się „czuwać nad tą zrujnowaną świętością, albowiem opieka nad nią jest zaszczytem”.