Kiedy myśl ostrzy słowo. O pisaniu i jego związku z intymnością.

Wywiad z Krystianem Lupą.

22 wrz. 2009
Fragment

Szymon Uliasz: Nawet jeżeli pomysły rodzą się w świecie, to do samego aktu zapisania, podobnie jak do czytania, dochodzi już w samotności. Nie zawsze, lubimy przecież czytać razem.

Krystain Lupa: Zawsze bardzo mnie fascynowało dopuszczanie tu jakiejś perwersji, gruppen sex pisania, czyli właśnie złamanie tej intymności...

S.U.: Jest też jakimś rejonem odkrywczym?

K.L.: Tak, bo wówczas, trącając czy gwałcąc, przełamujemy w jakiś sposób mechanizmy intymne, do których mamy tylko częściowy dostęp, a które są nam dane jako rzeczy automatyczne i musimy je akceptować, otaczać je pewnego rodzaju kultem. Bez tego kultu i wiary to się nie udaje. Podobnie bywa z pewnymi praktykami medytacyjnymi, na przykład z jogą. Muszę w coś wierzyć, żeby to działało. Bez wiary to nie funkcjonuje, nie ma elektryczności, która tym porusza. Wówczas rejon nieświadomości nie bierze w tym udziału i nie ma mowy, żebym się dowiadywał czegoś od kogoś we mnie. Pisanie to nie jest dowiadywanie się od siebie samego, to jest dowiadywanie się od kogoś czegoś, co jest najczęściej niedostępne...

S.U.: Jak wyodrębnianie u Junga rejonu nieświadomości.

K.L.: Oczywiście. W zależności od tego, jaki motyw poruszamy, kontaktujemy się z tą czy inną osobą lub figurą, kompleksem nieświadomości, który w pewnym momencie zamienia się w myślącą
i działającą osobę. Zdumiewające, że pewne myśli, przychodzące tak nagle, są w takim stanie gotowości i literackiej formy. To zadziwiające, można byłoby powiedzieć, że są to myśli przychodzące
z „przebicia”, pobudzone aktem pisania przez śniące ciało, z udziałem pewnej aury, pobudzonego stanu cielesnego.