Co się kryje w "Naszej klasie"
Fenomen portalu „Nasza klasa” jest zjawiskiem bez precedensu w rozwoju internetowych społeczności w Polsce. Wzrastająca do niedawna w tempie ponad miliona na miesiąc liczba użytkowników wskazuje na to, że twórcy portalu idealnie trafili w szereg masowych potrzeb.
Celem portalu jest odtworzenie w wirtualnej rzeczywistości dziesiątek tysięcy klas (czy studenckich grup), które przywracałyby relacje niegdyś istniejących klas szkolnych (oraz ich towarzyskich i rodzinnych powiązań) ze wszystkich typów szkół – od podstawówek po uniwersytety, w przedziale czasowym sięgającym czasów przedwojennych. W tak utworzonych ponownie klasach spotkać się mogą osoby, które raczej przypadek i konieczność wynikająca z miejsca zamieszkania (obowiązek szkolny i lokalizacja) połączyły w ramach jednej instytucji – szkoły. Na portalu każda klasa i szkoła ma własne, odrębne forum, gdzie toczą się hermetyczne dyskusje o wspólnych, ale ograniczonych liczbą i pamięcią uczestników, sprawach. Tematy na forach z reguły są banalne: wspomina się barwniejszych lub surowszych nauczycieli, zabawne sytuacje z matury oraz inne historie sprzed lat. Dominuje ton nostalgii, odtwarzania i powielania zamkniętych i trudnych do zinterpretowania na nowo sytuacji. Uczestników forów jest dużo mniej niż czytelników, a tych mniej niż użytkowników portalu. Nawet najbardziej rozbudowane fora, które należą głównie do renomowanych liceów w wielkich miastach bądź szczególnie zgranych klas, trudno uznać za coś więcej niż wymianę opinii dotyczących ograniczonego, niemożliwego do odzyskania czasu.
Taka zbiorowa identyfikacja z jedną instytucją (można zaryzykować kwalifikację: grupą sytuacyjną) rodzi nieoczekiwane konsekwencje – tworzy przymus uczestnictwa, przedłużając w nieskończoność trwanie zamkniętego już okresu. Temu okresowi przypisuje się pozytywną waloryzację, sankcjonując jako oczywistość relacje między dawnymi uczniami jakiejś klasy, zakładając (wymuszając) ciągłe trwanie dawnych znajomości (wraz z układem sympatii, antypatii, animozji, a może nawet miłości). Winę za wcześniejsze niepodtrzymywanie tych relacji można zrzucić na brak odpowiedniego interfejsu, którego dostarczył dopiero omawiany portal. Interfejs portalu, oddając władzę w ręce bliżej niezidentyfikowanej opinii zbiorowej, generuje jednocześnie przymus ujawniania informacji na własny temat2. Weryfikację i interpretację przekazanych informacji składa w ręce świadków z przeszłości, nie zwracając uwagi na ich rzeczywiste kompetencje, zdolność i gotowość do tego typu zadań. Efektem tego zbiorowego ujawnienia (czasem do granic ekshibicjonizmu) są quasi-zbiorowe i wspólne – nawet jeśli wartościowane pozytywnie, to w rzeczywistości ograniczone – wizje pamięci. Doświadczenie wspólnoty stwarza przekonanie o istnieniu swoistego ponadindywidualnego świata, co w zasadzie zawiesza, uznawaną przez wielu za najbardziej charakterystyczną w nowoczesnych społeczeństwach, możliwość nieskończonej interpretacji sposobów tworzenia rzeczywistości czy też, mówiąc krócej, wszelkich przejawów twórczości. Wspólnotowość forum „Naszej klasy” polega na budowaniu wrażenia, że znaczenia przeszłości nie wymagają negocjacji, są bowiem tylko kwestią odtworzenia.
Ciągłe reprodukowanie wspomnień, ponowne zapisywanie się do mniej lub bardziej odległych czasowo instytucji przekroczyło (z racji masowości) granice nostalgii i chęci przywołania przeszłości. Ten zbiorowy gest wielkiej części społeczeństwa można interpretować szerzej, jako odruch ucieczki od wyzwań i uleganie pokusie odnowienia obrazu „dobrych czasów”, a być może ich mentalnej restytucji – jako odruch uniknięcia ryzyka, ucieczki do bezpiecznej przestrzeni starego wspaniałego świata, w którym istnieją wyłącznie przyjaciele i znajomi, wybacza się surowym bądź niesprawiedliwym nauczycielom, a złe historie puszcza w niepamięć. Tworem takich strategii jest społeczność zanurzona w przeszłości ograniczonej tylko własnym życiem. To przestrzeń ahistoryczna, o krótkiej pamięci. Uczestnik portalu, dokonując aktu zapisania się, tworzy podstawy potwierdzenia własnej obecności. Sama sygnatura to jednak nie wszystko – profil wypełniają zdjęcia, komentarze do nich, rozbudowane i upublicznione sieci kontaktów. Tak tworzy się swój wizerunek wewnątrz portalu. W przeciwieństwie do światowych portali społecznościowych „Nasza klasa” daje ograniczoną możliwość kreacji, a w zestawieniu ze sztywną metaforą szkoły i wystawieniem się na osąd publiczny fundowany na pamięci z dawnych czasów w zasadzie uniemożliwia kreacji zaistnienie. Musimy zadowolić się płytkim, jednoznacznym wizerunkiem, którego nie da się rozwinąć, rozbudować, który nie może wykiełkować, rozrastać się, zmieniać. W przestrzeni tego portalu nie można się stworzyć, można tylko grać z oczekiwaniami odbiorców i własnym wizerunkiem z przeszłości, np. przez wklejenie żartobliwego zdjęcia albo ironicznego komentarza dotyczącego samego siebie. Zamiast mnożących się wariantów, swobodnego pola kreacji, przemieniających się i przekształcających wizerunków i ścieżek komunikacyjnych przestrzeń portalu wypełniają sądy, opinie, przedstawienia banalne, zestandaryzowane i wtórne. Chwalimy się, czym możemy: samochodem, domem, dzieckiem, mężem, żoną, w bardzo niewielu przypadkach partnerką czy partnerem ze związku niesformalizowanego. Zwyczajność przygląda się zwyczajności, suknia ślubna sukni ślubnej, dziecko dziecku. Czy może to znaczyć, że nowa klasa średnia przygląda się sama sobie?
Jeśli tak, sądzę, że niewiele widzi. Społeczność „Naszej klasy”, najprawdopodobniej zupełnie nieświadomie, zbudowała (za pomocą kontrolowanych wzajemnie własnych wizerunków) totalizujący obraz swojego świata. Za jego podstawę można uznać wybranie wizerunku uważanego przez siebie za naturalny, czyli niedający się zinterpretować, który z własnej woli powtarza leżący u podstaw idei szkoły proces socjalizacji. Świat, z którym spotykamy się w portalu, nie ma nic z ponowoczesnych kryzysów i rozchwianych tożsamości. Przeciwnie – powiela on tradycyjne przeświadczenie o istnieniu psychologicznych niezmienników, posiadaniu trwałych i mocnych tożsamości społecznych i kulturowych. Ze stron portalu manifestuje się konformizm i brak chęci bycia lepszym, doskonalenia się, ruchu popychającego nowoczesne społeczeństwa naprzód. Reprodukując i kolonizując przeszłość, społeczność „Naszej klasy” w znikomym stopniu wykorzystuje najbardziej nowoczesne z nowoczesnych doświadczeń, polegające na, jak pisał Zygmunt Bauman, „sensie nadziei, że można uczynić rzeczy innymi, niż są, i lepszymi, niż są, i że należy to zrobić, bowiem rzeczy nie są tak dobre, jak powinny i jak być mogły”.
A może społeczności „Naszej klasy” wcale nie jest daleko do charakteru innej nowoczesności, gdyż, jak sądzę, można ją opisać za pomocą koncepcji społeczeństwa ryzyka Ulricha Becka4. Według niemieckiego socjologa ryzyko polega na dodaniu do teraźniejszej gry interesów i ich konsekwencji istotnego komponentu: przyszłości, przenoszeniu w przyszłość dostrzeganych obecnie szkód, przy czym szkody te dotyczyć mogą wszystkich przejawów życia: reform finansów
publicznych, skażenia środowiska, ale też codzienności. Spróbujmy opisać społeczność „Naszej klasy” za pomocą tej metafory. Ryzyko przyszłości w tym przypadku może polegać na, znanych z doświadczeń bardziej rozwiniętych społeczeństw, kryzysach instytucji, rodziny, tożsamości. To potencjalne ryzyko może być mechanizmem, dzięki któremu w tak dokładny sposób w przestrzeni portalu dokonuje się proces kolonizowania przeszłości, walki o jedną małą narrację dzieciństwa i młodości, wreszcie utwierdzania samych siebie w sensie i słuszności wyborów, a własne wybory są konfrontowane z wyborami takich samych jak ja, czyli nie-Innych. Dzięki odwołaniu się do tej metafory manifestowane w portalu zadowolenie i afirmacja mogą bardzo łatwo pokazać swoją drugą, wcale niebłazeńską, twarz – poczucia zagrożenia i niepewności, im bardziej gorączkowo odsuwanego, tym silniej obecnego.
Zdumiewające jest, w jak wielkim stopniu przestrzeń „Naszej klasy” stała się areną bez wrogów, miejscem bez walk. Sceptyczność, niezadowolenie, zagniewanie (główne cechy nowoczesności według Baumana) nie mają tu miejsca. Samoświadomość uzyskuje się tu poprzez uczestniczenie w rytuałach codzienności i podglądanie, czy to samo co my robią tacy sami jak my. Dłuższe trwanie takiego systemu będzie przejawiać coraz większe właściwości zamykania się w sobie, kostnienia. System taki nie nabędzie cech potrzebującego ekspansji kapitału, ale raczej rentierni polegającej na wzajemnym wydawaniu sobie kuponów, rytuału opartego na grze sztuczności, która udaje, że nie jest (uważam, że jest) światem, jak pisał Shakespeare, out of frame (bezkształtnym, wybitym, wyłamanym). Metaforę wyłamania pojmuję w tym wypadku jako wewnętrzną sprzeczność rządzącą rzeczywistością, która manifestuje się i wysypuje z ram portalu. Polega ona, według mnie, na niedostrzeżeniu potencjalnie wywrotowego potencjału portalu, którego użytkownicy, zamiast w twórczy sposób przepisać swoją historię i tę skonfrontować z wersją rówieśnika, wzajemnie utwierdzili się w bezcelowości takiego przedsięwzięcia.
Konsekwencją wynikającą ze świata „Naszej klasy” rządzi pragnienie przyjemności, a nie przyjemność pragnienia. Gilles Deleuze, dając pierwszeństwo tej drugiej, opisywał ją jako przerywającą pozytywność pragnienia, która pozwala na uchwycenie realnej i aktywnej dynamiki wytwarzania rzeczywistości społecznej7. Przyjemność usypia, jest bezwładna i reaktywna. Próbując znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego tak łatwo społeczność polskiego portalu popadła w bezwład i uśpienie, trzeba się odwołać do naszych doświadczeń historycznych. Choć to materiał na rozbudowaną socjologiczną analizę, uważam, że społeczność „Naszej klasy”, czyli w dużej części polska klasa średnia, zarówno ta istniejąca, jak i aspirująca, zbyt mocno przyswoiła sobie pogląd, którego korzenie tkwią w poprzednim systemie politycznym – przekonanie o istnieniu czegoś takiego jak wspólnota losu oraz lokalny i kuriozalny proces tworzenia tożsamości, który w warunkach PRL przybrał, parafrazując Michela Foucaulta, formę troski o siebie, ale w obecnych warunkach – niewiedzy o jakości życia, stopniu uwikłania w ideologię oraz braku szacunku dla jednostki – formę uznania kolektywu.
W przestrzeni polskiego Internetu zrobiło się ciasno. Wdarł się do niego rodzaj społecznej władzy sądzenia nadawanej przez osoby, które w większości nie są w stanie rozpocząć walki o siebie w wirtualnej przestrzeni, dającej się realizować łagodniej niż w rzeczywistości.
Społecznością tą wydaje się rządzić brak klasy i brak różnicy. Nowa klasa średnia, która 9 W tym miejscu powinien rozpocząć się drugi tekst o „Naszej klasie”, napisany z perspektywy nakreślonej przez Ortegę y Gasseta w klasycznym eseju, uzupełniony ustaleniami Eliasa Canettiego z Masy i władzy oraz Petera Sloterdijka z Pogardy mas. Moją intencją było jedynie zasygnalizowanie tego problemu. po skolonizowaniu pasaży handlowych i miejskiej przestrzeni zabrała się za kolonizowanie Internetu, za swój mit założycielski wybrała resentyment i nostalgię, ucieczkę od wyzwań, odrzucenie polityczności i rywalizacji o idee, oddała też bez walki formy sprawowania władzy za pomocą na przykład sądów estetycznych. Społeczność ta w zasadzie nie odwołuje się do nikogo, prezentuje siebie zadowoloną z tego, jaka jest. Nie wiem, czy próbuje dokonać definicji samej siebie. Pewne jest, że społeczność ta wybrała baśniowe doświadczanie rzeczywistości, rozumiane i przyjęte jako jedyna szansa na wolność. Gwałtowność manifestacji tego doświadczenia pozwala również na postawienie diagnozy, że oto, zapewne niespodziewanie dla nas samych, mamy do czynienia z polskim wariantem buntu mas.
- Zaloguj się, by odpowiadać