Witajcie w mroku (film)

Witajcie w szoku

Pełny tekst

Witacie w mroku
reż. Henryk Dederko
Polska, 2008

Henryk Dederko, znany z kontrowersyjnego filmu odsłaniającego kulisy działalności korporacji Amway Witajcie w życiu, w roku 2008 nakręcił materiał poświęcony subkulturze gotyckiej. Zdjęcia do dokumentu rozpoczęły się w lipcu na festiwalu Castle Party 2008 w Bolkowie, największej gotyckiej imprezie w Europie środkowowschodniej, a zakończyły w październiku 2008 w Łodzi, gdzie spotkali się wszyscy bohaterowie filmu.

Ich dobór obejmuje szerokie spektrum indywidualności realizujących się w ramach szeroko pojętego „mroku”. Warto pokrótce omówić te postaci. Moritur i Sybilla to założyciele pierwszej polskiej strony poświęconej tematyce nekrofilii, na co dzień przedsiębiorcy pogrzebowi, sami mówiący o sobie „tanatolodzy”, „archeolodzy śmierci”. Są znani w związku z serią artykułów, które ukazały się niedawno na ich temat w mediach. Mefisto – wampir energetyczny z Łodzi i Luna – „klasyczna” wampirzyca, założycielka vortalu o tematyce wampirycznej, opowiadają o potrzebie czerpania ludzkiej energii, w takiej czy innej postaci. Marilyn to fascynatka i artystka body modifications, szokująca swoim wyglądem (tatuaże, kolczyki, implanty) wychowanka zakonnic. Na temat modyfikacji wypowiada się też T2 Wojtas, który „rzeźbi” swoją osobowość i wygląd tak, by oddać siebie jak najpełniej, będąc świadomym nietrwałości swojej sztuki. Wypowiadają się również Belial, autor witryny internetowej poświęconej satanizmowi racjonalnemu jako światopoglądowi i drodze życia, prywatnie wyznawca magii chaosu, i Frater Amon – reprezentant Zos Kia.

Jan Witold Suliga, antropolog wypowiadający się w filmie, uważa, że subkultura gotycka testuje współczesne społeczeństwo, szuka granic, do których można się jeszcze posunąć, szokuje i dobrze się przy tym bawi. W jednym z artykułów bohaterowie dokumentu Dederki zostali określeni mianem „dzieci Marilyna Mansona”. Sam reżyser twierdzi w wywiadzie dla łódzkiego „Echa”, że meritum są tu jednak kwestie inne niż „mroczna” estetyka i image sceniczny: chodzi o „inne sposoby przeżywania duchowości”, poglądy na temat śmierci, bólu, przemijania, miłości, piękna.

Film Witajcie w mroku z pewnością będzie budził emocje. Dla osoby niemającej pojęcia o gotach może wiązać się z szokiem wizualnym i światopoglądowym, zaś dla ludzi związanych z subkulturą gotycką nie będzie przełomem, za to na pewno spowoduje ożywione dyskusje. Reżyserowi zależało być może na rzetelnym przedstawieniu subkultury, lecz nawet osoby związane z gotykiem spierają się między sobą o to, czym on faktycznie jest, gdzie leżą granice „mroku”, jak odróżnić autentyczność od fałszu i pozerstwa. Podkreśla się różnicę między gotykiem sprzed dekady czy dwóch a obecnym, spod znaku nowej kolekcji ubrań H&M. W latach 90. „modelowy” wizerunek gota zaczął się zmieniać, adaptując elementy rodem z sex shopów, imprez techno-trance czy image’u typowego dla osób związanych z subkulturą metalową. Opinie środowiska okołogotyckiego zdominowała krytyka obsady filmu – bohaterom dokumentu zarzucano hipokryzję, brak faktycznego związku z subkulturą gotycką i reprezentatywności. Na forach twierdzono, że reżyser wybrał sobie kilka kolorowych dziwolągów, którzy przyciągną do telewizorów. Wyrażano obawy, że na tej podstawie w polskim społeczeństwie utrzyma się stereotyp gota jako osoby niestabilnej emocjonalnie, pijącego krew zboczeńca i libertyna, transwestyty opętanego żądzą bólu i krwi, w dodatku wyznawcy diabła. Pojedyncze głosy podkreślały ciekawe, wieloaspektowe ujęcie reżysera i poruszenie takich zagadnień jak okultyzm, nekrofilia czy wampiryzm. Fakt, że brak odautorskiego komentarza w dokumencie, który (z założenia?) miał być raczej zlepkiem luźnych wypowiedzi i obrazów, może pociągnąć za sobą wzrost negatywnego postrzegania subkultury gotyckiej w Polsce.

Ukazanie ekstremum, które nie nosi żadnych znamion reprezentatywności, jest podstawową wadą filmu. Jego bohaterowie to osoby zupełnie nieprzystające do norm społecznych – wyglądem, upodobaniami, światopoglądem. Ich model życia w znaczący sposób odbiega od tego wszystkiego, co uważa się za normalne, i choć większość z nich prowadzi zwyczajne życie, nie kryją się ze swoją „innością”. Być może łączy ich pewna stylistyka, ale wrzucanie wszystkich bohaterów razem do jednego worka bez wyraźnego uzasadnienia (czy każdy mag chaosu jest gotem?, czy każdy fanatyk body modifications jest gotem?, czy każdy wampir jest gotem?, a może każdy got jest wampirem, nekrofilem, okultystą?), jest moim zdaniem skrajnie nieuzasadnione. Być może reżyser po prostu chciał pokazać w swoim filmie barwność i różnorodność środowiska gotyckiego, efektem jest jednak obraz, który ogląda się jak wystawę dziwactw, objazdowy freak show. Będąc znajomą dwojga bohaterów – Moritura i Helgi – wiem, że odcinają się oni od subkultury gotyckiej. Ich zestawienie z młodym informatykiem opowiadającym z całym przekonaniem, jak to „gotem się człowiek nie staje, gotem się rodzi”, bo jest to „inny typ człowieka”, oraz młodym magiem chaosu, który rysuje na kartce papieru sigile mające przywołać deszcz, po czym następuje najazd kamery na jasne niebo, przyprawia o wybuch śmiechu i odbiera dokumentowi wiarygodność. Warto wspomnieć o tym, że jedna z bohaterek dokumentu, autorka pokazu DIVA’ine EYE, która na co dzień jest nauczycielką, zaniepokoiła się o konsekwencje propagowania swojego „mrocznego” wizerunku. W przerwach między jej wypowiedziami poświęconymi zainteresowaniom migały fragmenty scenicznego pokazu, na którym wraz z grecką koleżanką wiła się, umazana krwią. Okazało się, że jej image sceniczny jest nie do pogodzenia z pracą i dziewczyna wstydzi się go na tyle, że postanowiła zablokować dalsze emisje z obawy o karierę zawodową. W dokumencie Dederki po prostu „zagrała”, zabrakło jej autentyczności i wierności własnym przekonaniom. Jeśli więc reżyserowi chodziło o dokument poświęcony osobom jak najbardziej autentycznym, dla których gotycki styl życia stanowi jedyną słuszną drogę, nie zaś formę wakacyjnej zabawy, to jego zamierzenia się nie udały.

Kolejnym minusem dokumentu jest rozbieżność między tytułem, zamierzeniem i ostatecznym efektem. Tytuł sugeruje, że produkcja będzie poświęcona szerokiemu spektrum zjawisk, zachowań, wyznań i światopoglądów, a także modeli życia osób związanych z szeroko pojętym „mrokiem”. Następnie tematyka zostaje zawężona do subkultury gotyckiej, co jest kardynalnym błędem, a efekt końcowy dowodzi, że dokument właściwie nie był poświęcony gotom. W filmie brakuje niezbędnych dopowiedzeń, zasygnalizowania pewnych zjawisk – jako osoba zorientowana w tematyce byłam w stanie odebrać produkcję świadomie, ale ktoś niezorientowany zgubi się już na początku. Witajcie w mroku jest luźnym kolażem wypowiedzi i obrazów, brakuje mu spójnej fabuły, a tym bardziej narracji, która pomogłaby złożyć puzzle w logiczną całość. Efekt końcowy jest taki, że dokument Dederki unosi się na powierzchni złożonej tematyki, ukazując zaledwie nie powiązane z sobą wycinki omawianej rzeczywistości. Nasuwa się nieuchronne skojarzenie z filmem Vampyres (2007, reż. Laurent Courau), w którym reżyser przeprowadza widza przez wszystkie aspekty wampiryzmu. W przypadku filmu Dederki widz – mniej lub bardziej świadomy i zorientowany w tematyce – zostaje postawiony w odwrotnej sytuacji. Pozostaje niedosyt, niezrozumienie i pytania, na które większość osób zapewne nie uzyska odpowiedzi.

W filmie występuje antropolog Jan Witold Suliga, który w różnych kulturach i religiach przez lata poszukiwał swojej drogi, zanim przeżył prawdziwe duchowe przebudzenie dzięki religii chrześcijańskiej. O samym sobie opowiada, że uwolnił się z iluzji. Z jego negatywnego stosunku do fascynacji śmiercią i okultyzmem wynikają próby moralizowania i piętnowania światopoglądu gotyckiego; próbuje przykleić każdej fascynacji odmiennym rodzajem duchowości łatkę „uzależnienia duchowego” i na siłę leczyć z niego gotów i innych fascynatów mroku. Trudno mi zrozumieć, jaki cel ma przedstawienie w filmie jego osoby, gdyż poza wyrażeniem kilku poprawnych i logicznych opinii odnośnie środowiska gotyckiego (na przykład o tym, że subkultura gotów szuka granic w ramach świetnej zabawy), przynosi dokumentowi więcej szkody niż pożytku.

Terry Pratchett stwierdził kiedyś, że świat jest z natury zabawny. Trudno odmówić Dederce zaangażowania i fantastycznych pomysłów, z którymi wszedł w tematykę do tej pory rzadko poruszaną w rodzimym filmie dokumentalnym. Zabiera on widza w kolorową podróż po estetyce okołogotyckiej raczej niż w świat subkultury gotyckiej. Jeśli takie było jego zamierzenie, można powiedzieć, że w dużym stopniu odniósł sukces i wówczas uzasadnione jest przedstawienie wampiryzmu, nekrofilii, obrazu własnego pogrzebu, performansu artystycznego z pogranicza S&M, upodobania do piercingu, spania w trumnach i wszelkich innych scen łamiących tabu. Film zawiera kilka standardowych pozycji dla dokumentów o tematyce gotyckiej – obrazy z Castle Party czy fragmenty występów sztandarowego polskiego zespołu gotyckiego Closterkeller – ale się do nich nie ogranicza. Da się dostrzec pewne nowatorstwo, które – choć niepozbawione niedociągnięć – może przetrzeć nowe ścieżki.

Trudno jednoznacznie powiedzieć, o czym jest dokument Dederki, jednak z całą pewnością nie jest to reportaż o przebierańcach kołyszących się do muzyki na bolkowskim zamku lub gimnazjalistkach chowających żyletki do plecaków w kształcie trumienek. Reżyser podejmuje próbę przedstawienia motywów, które kręgi okołogotyckie wykorzystują do budowania własnego image’u i które stają się elementem „gotyckości” oraz inspirują teksty utworów z tego kręgu muzycznego. Jako osoba związana z kręgami okołogotyckimi nie jestem do końca zadowolona z efektu końcowego i z dużym pesymizmem podchodzę do odbioru filmu Dederki przez osoby nie związane z tą tematyką. Nie da się jednak ukryć, że jest to pierwsze polskie dzieło zrealizowane na taką skalę i w takim wymiarze, aspirujące do objęcia w pełni zagadnień związanych z estetyką i światopoglądem kręgów okołogotyckich.

Fora, na których toczą się dyskusje na temat filmu Dederki: darknation.pl, mysteriousart.dbv.pl, castleparty.com/forum. W filmie wykorzystano muzykę m.in. Trumny (http://www.freewebs.com/trumnaproject), Deathcamp Project (http://www.deathcampproject.com), Closterkelleru.