Skażona idylla. I. Buruma, Śmierć w Amsterdamie

22 wrz. 2009
Pełny tekst

Ian Buruma
Śmierć w Amsterdamie
Wydawnictwo Universitas
Kraków 2008

Poranek 4 listopada 2004 roku nie zapowiadał, że zdarzyć się może coś wyjątkowego. Theo van Gogh, holenderski reżyser, publicysta, „człowiek ekranu” ubrany w dżinsy i T-shirt, jechał na rowerze na kolejny dzień zdjęciowy nowego filmu. Można przypuszczać, że jego osoba niczym się nie wyróżniała spośród pozostałych Holendrów udających się tamtego dnia do pracy.Trasa van Gogha została przerwana przez 26-letniego Holendra marokańskiego pochodzenia, który strącił reżysera z roweru, strzelając do niego siedmiokrotnie. Mimo że wszystkie pociski znalazły drogę do ciała Theo van Gogha, reżyser próbował uciekać. Na niewiele się to zdało, ponieważ Mohammed Bouyeri – tak nazywał się napastnik – dosłownie dopadł go po drugiej stronie ulicy. Wyciągnął maczetę, którą poderżnął reżyserowi gardło. Ostatnią sceną aktu morderstwa było przybicie nożem (sic!) do leżącego ciała van Gogha listu, w którym zabójca groził śmiercią wszystkim krytykom islamu.

Kraj wolności, dostępu do miękkich narkotyków, eutanazji, aborcji, wreszcie tolerancji dla różnych wyznań, ras, narodowości, płci lub orientacji seksualnych – multikulturalizmu. Stan równowagi, którym mieszkańcy Niderlandów szczycą się i chwalą. Homeostaza stawiana za przykład innym krajom. Dla wielu niedościgniony wzór. Takie skojarzenia nasuwają się wielu myślącym o Holandii. Buruma stawia zasadnicze pytanie, któremu stara się stawić czoło: jak to możliwe, że doszło do zabójstwa Theo van Gogha? Mord, którego motywacją była chęć zemsty na autorze kontrowersyjnych wypowiedzi, filmów, publikacji o muzułmanach (islamie). Czyżby sielankowy obraz miał skazę? Równowaga wypracowana przez kolejne pokolenia Holendrów, które zdawały się budować idyllę, miałaby się okazać przyczyną upadku tej misternej konstrukcji?

Odpowiedzi na to podstawowe dla całej książki pytanie, Ian Buruma szuka rozmaicie: w historii kraju tulipanów i wiatraków, rozmowach z przedstawicielami polityki, sztuki, mniejszości muzułmańskiej, rodziną i przyjaciółmi obu bohaterów zdarzenia z listopada 2004 roku. Czy znajduje? Zdaje się, że autor pozostawia czytelnika bez jednoznacznej odpowiedzi, ja przynajmniej takiej nie znalazłem.Być może zebrany materiał nie był wystarczający do znalezienia odpowiedzi na postawione problemy? Może przerósł autora? Możliwe, że Buruma, jako obywatel Holandii, nie potrafił się zdystansować (mimo że na co dzień mieszka w USA) do tego, co dzieje się w jego ojczyźnie. Może wcale nie chciał tego robić.

Pod względem literackim książka świadczy o doskonałym opanowaniu warsztatu pisarskiego przez Burumę. Łączy w sobie thriller, reportaż oraz rozprawkę filozoficzną. Z pewnością jest przyczynkiem do refleksji nad nasilającym się w Europie kryzysem na linii autochtoni–alochtoni, gdzie należy postawić granicę tolerancji w multikulturowych społeczeństwach Europy Zachodniej. Jak głęboko należy zasymilować napływających migrantów, by pozwolić im na zachowanie własnej tożsamości i jednocześnie nie dopuścić do utraty tożsamości holenderskiej, polskiej, europejskiej?